Końcówka sezonu w NBA, oprócz dość nieoczekiwanego zwycięstwa Toronto Raptors, przyniosła dwa zdarzenia, które mogą zmienić cały układ sił w najlepszej koszykarskiej lidze świata: kontuzje Kevina Duranta i Klaya Thompsona sprawiają, że pod znakiem zapytania stoi ich przynależność klubowa w nadchodzącym sezonie.
Jakkolwiek na tę chwilę (jak zwykle o tej porze roku) większość zagadnień transferowych toczy się w sferze spekulacji, tak można przyjąć, że mimo zerwanego ścięgna Achillesa, klubów chętnych na usługi niskiego skrzydłowego nie zabraknie. Zdaje się również, że sam zawodnik nie skorzysta z opcji przedłużenia kontraktu.
Analizując kontrakt Duranta należy przede wszystkim podkreślić, że jest on opatrzony tzw. klauzulą opcyjną (ang. option clause) 1+1, na podstawie której kontrakt jest zawierany na 1 sezon, a następnie może być automatycznie przedłużony po tzw. „podjęciu opcji” przez zawodnika. Również poprzedni kontrakt Duranta (zawarty w 2016 r.) opierał się na tej podstawie.
„1+1 strategy” to względnie powszechna praktyka, zgodnie z którą zawodnik zmienia klub w taki sposób, że z drużyną, z której zamierza odejść zawiera kontrakt 1+1, nie korzystając z możliwości przedłużenia takiej umowy i odchodzi z klubu (w przypadku Duranta – z Oklahoma City Thunder). Następnie podpisuje kolejną umowę „1+1” jako wolny agent bez praw Birda (non-Bird free agent) otrzymując przy tym 20% większą pensję. Po roku może skorzystać z klauzuli i przedłużyć kontrakt o rok lub tego nie zrobić i trafić na rynek wolnych agentów. Durant skorzystał z opcji przedłużenia przy pierwszym kontrakcie nabywając dzięki temu pełne prawa Birda i podpisując nowy kontrakt z Golden State Warriors. Nawiasem mówiąc, z takiego samego rozwiązania skorzystał LeBron James kiedy w 2014 roku wracał do Cleveland Cavaliers.
Obecnie Durant znajduje się na rozdrożu – doznał ciężkiej kontuzji, która najprawdopodobniej wyklucza go z gry na najbliższy sezon i gdyby był „szeregowym” zawodnikiem, opcja przedłużenia kontraktu byłaby dla niego swoistą polisą ubezpieczeniową, dzięki której mógłby dalej być zawodnikiem swojego klubu. Jest jednak jedną z największych gwiazd NBA i nawet roczna absencja na ligowych parkietach nie zniechęca menedżerów innych drużyn do starania się o zawodnika. Durant może zatem przedłużyć kontrakt lub nie podejmować tej opcji, wchodząc na rynek wolnych agentów.
Jako niezastrzeżony wolny agent (ang. unrestricted free agent) miałby pełną swobodę w podejmowaniu decyzji, z jakim klubem chciałby się związać i GSW nie mieliby żadnego wpływu na jego wybór. Jako weteran (w lidze od 2007 roku) jego maksymalne wynagrodzenie mogłoby wynosić 35% salary cap (jego wysokość na sezon 2019/2020 nie jest na tę chwilę znana) w pierwszym sezonie nowego kontraktu – wszelkie limity związane z maksymalnym wynagrodzeniem odnoszą się tylko do pierwszego sezonu.
Należy jednak pamiętać, że nie przedłużając kontraktu z drużyną z Oakland Durant straciłby jednak prawa Birda. Drużyna zatrudniająca go, korzystając z non-Bird exception, mogłaby zaproponować mu maksymalnie czteroletni kontrakt, przy wzroście rocznym na poziomie 5%.
Trzeba jeszcze zwrócić uwagę, że tzw. July Moratorium, czyli czas pomiędzy sezonami, kiedy (przynajmniej oficjalnie) kluby nie mogą składać ofert i negocjować kontraktów z zawodnikami, kończy się 6 lipca. To więc pierwszy moment, w którym w bardziej definitywny sposób będzie można określić przyszłość Duranta.