Trudno zliczyć wszystkie terminy ustawowe jakie prawodawca wyznacza podmiotom obrotu gospodarczego. Czasami w ich określaniu przez racjonalnego ustawodawcę dostrzec można większy, bądź mniejszy sens, np. wątpliwości nigdy nie wzbudzała konieczność skrócenia terminu przedawnienia roszczeń związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej z ogólnych 10 lat na 3 lata, natomiast wątpliwości wzbudza już 2 letni termin przedawnienia roszczeń z umowy o dzieło, którego wyjątkowe skrócenie w porównaniu do okresów przedawnienia roszczeń z innych umów, dla jednych komentatorów Kodeksu cywilnego ma racjonalną podstawę, a dla innych żadnej.
W dzisiejszym wpisie chciałbym poruszyć temat, takiego właśnie terminu, którego długość nie ma, jak mi się wydaje, żadnego sensownego uzasadnienia. Otóż, zgodnie z art. 44 ust. 1 ustawy o usługach płatniczych użytkownik usługi płatniczej powinien niezwłocznie powiadomić jej dostawcę o stwierdzonych m.in. niewykonanych lub nienależycie wykonanych transakcjach płatniczych, natomiast zgodnie z ust. 2 jeśli nie dokona tego w terminie 13 miesięcy od dnia obciążenia rachunku płatniczego, albo od dnia w którym transakcja miała być wykonana, jego roszczenia względem dostawcy z tytułu niewykonanych lub nienależycie wykonanych transakcji płatniczych wygasają. W związku z używanymi w art. 44 określeniami dodać należy, że zgodnie z art. 2 pkt 29 transakcją płatniczą jest zainicjowana przez płatnika lub odbiorcę wpłata, transfer lub wypłata środków pieniężnych (dlatego zalicza się do nich zarówno polecenie przelewu, jak i polecenie zapłaty).
Na tej podstawie stwierdzić należy, że w sytuacji, w której np. złożymy polecenie przelewu w banku, a bank obciąży nasz rachunek kwotą większą niż podaliśmy w zleceniu, mamy obowiązek powiadomić go o tym niezwłocznie, po stwierdzeniu przez nas tego faktu. Jednak nawet jeśli zrobimy to niezwłocznie, ale 13 miesięcy po obciążeniu rachunku lub po dniu w którym transakcja miała być wykonana, nie odzyskamy od banku różnicy pomiędzy kwotą faktycznie przelaną przez bank, a kwotą którą podaliśmy na zleceniu. Wynika to ze sformułowania użytego przez ustawodawcę: ,,roszczenia użytkownika względem dostawcy (…) wygasają” – oznacza to, że 13-miesięczny termin jest terminem zawitym, roszczenia wobec dostawcy usługi płatniczej wygasają, a nie po prostu przedawniają się i zmieniają w zobowiązania naturalne. Zaznaczyć należy, że wygaśnięcie wyżej wspomnianych zobowiązań powoduje też wygaśniecie wszystkich zobowiązań ubocznych, czyli od banku dochodzić nie można również ustawowych odsetek od wcześniej wskazanej różnicy.
Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej kwestii, a mianowicie o tym, że zgodnie ust. 4 art. 44 ustawy o usługach płatniczych, wspomnianego wcześniej ust. 2 (a więc tego wyznaczającego, niespotykany, 13-miesięczny termin)nie stosuje się, jeśli dostawca nie udostępnił informacji o transakcji płatniczej zgodnie z przepisami działu II tej ustawy. Jednak, moim zdaniem, wyłączenie to nie znajdzie nigdy zastosowania, gdy transakcji dokonuje bank w ramach umowy rachunku bankowego, zgodnie z której postanowieniami zlecający przelew może kontrolować zmiany na swoim rachunku przy użyciu bankowości internetowej.
Mimo, że napisałem o tym wyżej podkreślę to jeszcze raz. Opisywana przeze mnie regulacja z art. 44 ustawy o usługach płatniczych dotyczy jedynie dochodzenia roszczeń od dostawcy usług płatniczych (np. banku), a nie dotyczy dochodzenia roszczeń od innych podmiotów, a więc np. osób trzecich, które przez nierzetelne działanie banku zostały bezpodstawnie wzbogacone.
Myślę, że to wszystko jeśli chodzi o uprawnienia z art. 44, jednak chciałbym wspomnieć jeszcze o tym, od czego zacząłem dzisiejszy wpis, czyli o samym 13-miesięcznym terminie. Muszę przyznać, że nie dawało mi spokoju pytanie co skłoniło ustawodawcę do ustalenia takiej długości wygaśnięcia roszczeń. Jeśli chodzi o polskiego prawodawcę to powód jest jasny – wdrożenie dyrektywy 2007/64/WE, która posługiwała się takim terminem. Natomiast moje badania, mające na celu sprawdzić co skłoniło do takiego zapisu władze unijne, spaliły na panewce. Jakikolwiek termin pojawił się w projekcie dyrektywy dopiero na etapie prac w Parlamencie Europejskim i do końca ich trwania wynosił on 12 miesięcy. Termin 13-miesięczny pojawił się dopiero w ostatecznej, głosowanej wersji tego aktu prawnego, bez żadnego uzasadnienia. Moja ciekawość nie została więc zaspokojona i albo musimy przyjąć, że termin ten jest całkowicie bez sensu, albo musimy zawierzyć takie rozwiązanie racjonalności racjonalnego prawodawcy.